Zabójstwo w imię miłości

 Zabójstwo w imię miłości

 

Mówi się, że między miłością, a nienawiścią istnieje cienka granica. Przekroczenie tej granicy często sprowadza nieszczęśnika na złą drogę. W skutek niespełnionej miłości między niedoszłymi kochankami może dojść do sytuacji nieprzyjemnych, a nawet  brutalnych kończących się śmiercią.


Obraz: Żniwiarz Śmierć (Miłość i śmierć, Nowożeńcy) 1896 Hans Thoma


Jednym z takich nieszczęśliwych przypadków jest historia Aleksandra Wachowskiego. Był on z zawodu szewcem. Około 1908 roku, mając 17 lat, Aleksander poznał w Wiskitkach kilka lat młodszą Genowefę Strzemieczną. Wpadła mu ona w oko. Przez kilka następnych lat bezskutecznie starał się o jej względy. Nie dopuszczał myśli, że może komuś innemu uda się ją w sobie rozkochać. Mówił często „Albo do ołtarza, albo na cmentarz”.

W kwietniu 1911 roku ponownie postanowił odwiedzić ukochaną, aby prosić ją o rękę. Gdy po raz kolejny spotkał się z odmową, stwierdził, że „ołtarza nie będzie”. Następnego dnia rano wtargnął do jej mieszkania. Śpiącej jeszcze kobiecie zadał kilka ciężkich ran pilnikiem. Przypuszczając, że ją zabił uciekł z miejsca zdarzenia. Próbował popełnić samobójstwo pijąc kwas karbolowy.

Zarówno on jak i Genowefa przeżyli ten wypadek. Kilka miesięcy później warszawski sąd skazał Wachowskiego na 3,5 roku więzienia.

 

Kilkadziesiąt lat później, również w Wiskitkach, miała miejsce inna zbrodnia na tle uczuć. Działo się to na gospodarstwie Wincentego Remiszewskiego. Zatrudniał on do pomocy Bolesława Frankowskiego. Po śmierci gospodarza, parobek był nieocenioną pomocą dla bezdzietnej wdowy. Niestety miało to również swoje przykre konsekwencje. Ten 32-letni wówczas pomocnik prowadził także awanturniczy tryb życia i dużo pił. Na zaspokojenie swoich potrzeb potrzebował pieniędzy. Kiedy zaczęło ich brakować zaczął okradać swoją chlebodawczynię.

W końcu miarka się przebrała i wdowa po Remiszewskim zwolniła z pracy Frankowskiego. Na jego miejsce zatrudniła niejakiego Stefana Kotowskiego, człowieka bardziej spokojnego i opanowanego. Nie spodobało się to jednak byłemu parobkowi, który odgrażał się wdowie, jak i jej nowemu pomocnikowi. Często ich nachodził robiąc sceny zazdrości. W trakcie kłótni groził im nawet śmiercią.

Pewnego wieczoru 1935 roku, kiedy Remiszewska kładła się spać, usłyszała niepokojące dźwięki dochodzące znad izby. Okazało się, że to Frankowski przedostał się na strych. Szukał schronienia na noc. Po złożeniu wyjaśnień ubłagał właścicielkę, aby ta go wpuściła do kuchni i nakarmiła. Remiszewska zlitowała się nad tym biedakiem i pozwoliła mu również przenocować.

Następnego dnia rano przyszedł do pracy Kotowski. Gdy zobaczył śpiącego w łóżku Frankowskiego wzbudziła się w nim zazdrość i pomyślał, że tamten wrócił do łask Remiszewskiej. Kierowany złością do rywala oraz obawą o własną posadę, wpadł furię i go zaatakował. Złapał leżący obok przezmian zakończony żelazną kulą (starodawna waga) i zaczął nim okładać Frankowskiego.

Przezmian


Jeden z ciosów trafił nieszczęśnika w głowę. Uderzenie było tak silne, że Frankowskiemu pękła czaszka i zalał się krwią. Następnie stracił przytomność.

Widząc co się stało, Kotowski na moment się opanował i zrozumiał co właściwie zrobił.  Pobiegł szybko na posterunek policji, aby zgłosić ten fakt i ponieść konsekwencje swojego czynu.

Policjanci zatrzymali Kotowskiego i szybko udali się na miejsce zbrodni. Na miejscu okazało się, że Frankowski jest w krytycznym stanie. Nieprzytomnego parobka próbowano przewieźć wozem do szpitala, lecz w trakcie podróży wyzionął on ducha.

Kotowski za swoją zbrodnię został zatrzymany i odstawiony do aresztu w Żyrardowie. Dalsze losy jego oraz Remiszewskiej nie są znane.

 

Źródła:

https://crispa.uw.edu.pl/object/files/184165/display/PDF?pageNumber=3

https://crispa.uw.edu.pl/object/files/127845/display/PDF?pageNumber=3

https://crispa.uw.edu.pl/object/files/602173/display/JPEG?pageNumber=5 https://crispa.uw.edu.pl/object/files/591106/display/JPEG?pageNumber=8 https://crispa.uw.edu.pl/object/files/564900/display/JPEG?pageNumber=2

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz