Zabójstwo czy nieszczęśliwy wypadek Władysławy Markowskiej

Fragment torów kolejowych biegnących do fabryki w Żyrardowie 



Około 13 stycznia 1932 w nocy, dróżnik kolejowy z Żyrardowa zgłosił na policję znalezienie zwłok kobiety. Ciało leżało na plancie kolejowym na trasie między Żyrardowem, a Radziwiłłowem.

Policja po przybyciu na miejsce przystąpiła do oględzin ofiary i miejsca wypadku. W zmarłej rozpoznano 33 letnią Władysławę Markowską, pannę z Józefowa. Jej ciało leżało na torach z roztrzaskaną głową. Była cała we krwi i smarze. Położenie zwłok wskazywało na popchnięcie lub samobójstwo. Obok Markowskiej leżały porozrzucane produkty spożywcze.



W pierwszej chwili śledczy sądzili, że był to nieszczęśliwy wypadek. Jednak przy zmarłej znaleziono kawałki granatowego płaszcza oraz guzik. Oba przedmioty zidentyfikowano jako fragmenty strażackiego munduru. Zwłoki Markowskiej zabrano do szpitalnej kostnicy do Żyrardowa oraz rozpoczęto sprawdzanie kręgu osób związanych z denatką.

Z dalszych ustaleń wyszło, że zmarła około godziny 21 przebywała u zaprzyjaźnionej rodziny Gryglewskich. Stamtąd odebrał ją inny znajomy. Okazał się nim Roman Zakrzewski - żonaty, posiadający dwójkę dzieci dorożkarz mieszkający w Żyrardowie. Dodatkowo był on członkiem ochotniczej straży pożarnej, co nasunęło szybkie podejrzenia względem jego osoby. Zakrzewski z Markowską spotykał się regularnie od dobrych kilku lat.

Policja po ustaleniu tych faktów dnia następnego udała się do mieszkania Romana Zakrzewskiego. Tam zastała dorożkarza przy próbie naprawy swego granatowego płaszcza. Obok na krześle wisiała świeżo wyprana marynarka ze śladami zmytej krwi.

Zakrzewski początkowo zaprzeczał jakoby miał się widzieć z Markowską. Twierdził, że płaszcz sobie podarł spadając z wozu, gdy wracał z Wiskitek. Jednak policja nie uwierzyła w jego zeznania. Gdy zapytała go o ślady krwi i smaru, Zakrzewski wstał i stwierdził „Ha, trudno, wy wiecie już chyba wszystko”, po czym ubrał się i dał odprowadzić na posterunek policji. W areszcie spędził kilka miesięcy, zanim ustalono datę rozprawy sądowej. Za popełnienie tego typu zbrodni karano wtedy szubienicą.

W trakcie pobytu w areszcie Zakrzewski próbował nakłonić jednego z odsiadujących, aby ten po zwolnieniu udał się do jego przyjaciela K. Wróblewskiego. Miał go nakłonić do zeznania, że w dniu śmierci Zakrzewskiej obaj wspólnie jeździli dorożkami. Za tą pomoc miał oczywiście dostać pieniądze.

Ucieczka z miejsca wypadku, początkowe nie przyznawanie się do udziału w zdarzeniu, próba przekupienia świadka i inne okoliczności pozwoliły sporządzić akt oskarżenia wobec Romana Zakrzewskiego. Był on posądzany o zabójstwo Władysławy Markowskiej. Motywem zbrodni miał być dług, jaki Zakrzewski miał wobec zmarłej. Tak przedstawione informacje mogły świadczyć o jednoznacznej winie oskarżonego.

Rozprawę w Warszawie poprowadził sędzia Leszczyński. Zakrzewskiego bronili adwokaci J. Drobniewski i M. Lewy. Prokuratorem oskarżającym był Siewierski.

W trakcie rozprawy zapytano Zakrzewskiego jak wyglądał jego spacer z Markowską w dniu zdarzenia. W jednej z gazet opisano jego relację w ten sposób:

„Szli z Markowską torem, ona między szynami, a on po wystających z boku podkładach, tzw. ,,ławce torowiska", gdy nagle najechał na nich pociąg z tyłu. Nie słyszeli go, gdyż jednocześnie nadchodził inny pociąg naprzeciw nich, wiec mieli odwróconą uwagę. Zakrzewski zemdlał i ocknął się po wypadku, którego przebiegu nie może odtworzyć. Ujrzał leżącą obok martwą Markowską, poruszył ją, a przekonawszy się że przyjaciółka nie żyje. uciekł.”.

Przewodniczący następnie zapytał:

- Czemu oskarżony o wypadku nie powiadomił policji?

Zakrzewski:

- Bałem się swojej żony. nie chciałem by wiedziała, że szedłem z Markowską.

- Jak to, przecież żona doskonale wiedziała, jakie stosunki łączą oskarżonego z Markowską?

- Tak, wiedziała, ale wszystko jedno bałem się żony.

- Czy oskarżony pomagał Markowskiej?

- Tak, pomagałem jej umysłowo... Jak zabić świniaka, gdzie sprzedać mięso...

Adwokat Drobniewski:

- Czemu oskarżony szedł ze zmarłą torem kolejowym, a nie ścieżką obok?

- Było ciemno. Na ścieżce w pewnych odległościach są kamienie drogowe, o które łatwo się potknąć.

Adwokat następnie spytał też świadka, dróżnika Kubiaka co sądzi o miejscu wypadku. Ten stwierdził, że ludzie chodzą tam często nie tylko ścieżką, ale właśnie po samym torze.

Zakrzewski zapytany skąd wzięła się krew na jego ubraniu przyznał, że dotykał ciała zmarłej. Chciał sprawdzić czy żyje.

Próbowano także ustalić, czy zmarła została wepchnięta pod pociąg. W tym celu sprawdzano nawet lokomotywę, która tego feralnego wieczoru przejeżdżała przez miejsce zdarzenia. Nie znaleziono na niej żadnych śladów krwi. Również na wagonach nic nie było. Po dokładniejszej ekspertyzie ustalono, że zmarła upadła w miejscu, w którym została uderzona, prawdopodobnie przez wagon. Gdyby ją wepchnięto pod lokomotywę, uderzenie odrzuciłoby jej zwłoki na znaczną odległość. W dodatku pracownicy kolei potwierdzili, że w tym samym miejscu często dochodziło do różnych wypadków. Odnotowano ponad 20 innych śmierci przypadkowych osób. Co się okazało, również matka poszkodowanej zginęła tam w podobnych okolicznościach w 1906 roku.

Zakrzewski cały czas w trakcie procesu podtrzymywał swoją niewinność mówiąc:

- „Ja nic nie jestem winien, nie wiem jak to się stało, że pociąg wpadł na nas z tyłu, gdy wpatrzeni byliśmy w inny pociąg nadchodzący z przodu”.

Policjanci twierdzili, że Zakrzewski jest winny, gdyż zmieniał swoje zeznania. Jednak nie byli w stanie udowodnić nic więcej. Wszelkie zarzuty udawało się odpierać dzięki dobrze przygotowanym obrońcom.

Upadła chociażby koncepcja o rozdartym płaszczu. Oskarżyciele twierdzili, że kobieta przed śmiercią się broniła i oderwała guzik wraz z kawałkiem płaszcza. Nie wyjaśniało to chociażby siniaków i ran jakie posiadał Zakrzewski na ramieniu, w miejscu odpowiadającym dziurze w płaszczu.

Obrońcy oskarżonego zaproponowali na sali sądowej jednemu z atletycznie zbudowanych policjantów, aby ten spróbował rękami rozerwać płaszcz. Okazało się to dla niego niemożliwe. Tym bardziej nie było to możliwe dla zwykłej kobiety.

Zakrzewski miał też dług u Markowskiej, na który wystawił jej nawet weksle. To miał być rzekomy motyw zbrodni. Jednak jak się okazało suma nie była zbyt duża, a oskarżony, jak twierdzili świadkowie, nie zabiegał zbytnio o odebranie weksli od zmarłej.

W dodatku rodzina Markowskiej miała dobre zdanie o samym Zakrzewskim. Twierdziła, że był dla niej dobry i nigdy by jej nie skrzywdził. Natomiast żona oskarżonego, wiedząc, że ma kochankę od kilku lat, podsumowała to krótko „jak sobie posłał, tak się wyśpi”. Dalej sąd już jej nie przesłuchiwał.

Ostatecznie Zakrzewski został uniewinniony. Z ekspertyzy lekarskiej jasno wynikało, że pociąg uderzył Markowską z tyłu. Sąd zgodnie z wywodami obrońców adwokata Lewego i Drobniewskiego stwierdził, że nie ma wystarczających dowodów obciążających dorożkarza. Nie dopatrzono się również sensownego motywu zbrodni. Wszelkie apelacje i odwołania od wyroku również niczego nie zmieniły. Po tych kilku miesiącach odsiadki Roman Zakrzewski wrócił na wolność.

Na żyrardowskim cmentarzu można odnaleźć dwa groby, na których widnieją dane Romana Zakrzewskiego. Możliwe, że jeden z tych grobów należy właśnie do bohatera tej historii.

 

 

Źródła:

https://crispa.uw.edu.pl/object/files/5566/display/PDF?pageNumber=4

https://crispa.uw.edu.pl/object/files/601081/display/JPEG?pageNumber=7

https://crispa.uw.edu.pl/object/files/207729/display/PDF?pageNumber=1

https://crispa.uw.edu.pl/object/files/601399/display/JPEG?pageNumber=3

https://crispa.uw.edu.pl/object/files/103448/display/PDF?pageNumber=4

https://crispa.uw.edu.pl/object/files/213472/display/PDF?pageNumber=12

https://crispa.uw.edu.pl/object/files/208037/display/PDF?pageNumber=2

https://crispa.uw.edu.pl/object/files/212468/display/PDF?pageNumber=5

https://crispa.uw.edu.pl/object/files/103334/display/PDF?pageNumber=6

https://crispa.uw.edu.pl/object/files/103333/display/PDF?pageNumber=2

https://crispa.uw.edu.pl/object/files/564254/display/JPEG?pageNumber=5

https://crispa.uw.edu.pl/object/files/207731/display/PDF?pageNumber=3

https://crispa.uw.edu.pl/object/files/103450/display/PDF?pageNumber=2

https://crispa.uw.edu.pl/object/files/33638/display/PDF?pageNumber=7

https://metryki.genealodzy.pl/index.php?op=pg&ar=2&zs=0061d&se=&sy=1898&kt=1&plik=011-014.jpg&x=272&y=1288&zoom=1.5 - Akt urodzenia Władysławy Markowskiej z 1898 roku, źródło: 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz