Morderstwa i tragedie, o których wspominałem w kilku poprzednich artykułach w głównej mierze dotyczyły dorosłych mieszkańców okolic Żyrardowa. Przeglądając stare gazety również można się natknąć na tego typu wydarzenia z udziałem dzieci i młodzieży. Niestety nie były one jedynie ofiarami zbrodni. Zdarzały się również sytuacje, kiedy to nieletni byli sprawcami krzywdy na innych ludziach. Niekiedy celowo bądź przypadkiem. Kilka z takich wydarzeń było na tyle drastycznych, że odnotowano je ze szczegółami w lokalnych gazetach.
Najstarszy z takich wypadków, który chciałbym przedstawić jako pierwszy, wydarzył się w 1876 roku (gazeta Antrakt nr 5). We wsi Kozłowice (niestety nie podano czy chodziło o Stare czy Nowe) pewien dorosły syn gospodarza, posiadający już własną rodzinę, był niezadowolony z faktu, że jego ojciec ponownie się ożenił. Odgrażał się macosze, że nie dopuści, aby jej dziecko w przyszłości brało udział w podziale majątku. Pewnego razu, gdy ojciec był w polu, a macocha poszła do obory wydoić krowy, wspomniany syn zakradł się do chaty, gdzie spało kilkumiesięczne dziecko (jego przyrodni brat lub siostra). Pod nieobecność rodziców wlał dziecku do buzi witriolej (stężony kwas siarkowy stosowany w tamtych czasach do zabezpieczania drewna). Matka znalazła dziecko poparzone. Sprawcę schwytano. Niestety nie podano informacji, czy dziecko przeżyło oraz jaka kara spotkała sprawcę.
Z przeanalizowanych przeze mnie
metryk z parafii Wiskitki wywnioskowałem, że bohaterami tego wydarzenia najprawdopodobniej
byli poniżsi mieszkańcy Starych Kozłowic:
Syn - Jan Żukowski ur. w 1850
roku , syn Antoniego i Honoraty z Młynarczyków. W 1871 roku ożenił się z
Marianną Tkacz.
Ojciec - Antoni Żukowski ur. w
1828 roku, syn Walentego i Marianny Osuchowskiej. Po śmierci swojej pierwszej
żony, Honoraty Młynarczyk ożenił się ponownie w 1873 roku z Katarzyną
Nietrzebką.
Macocha – Katarzyna Nietrzebka
ur. w 1849 roku, córka Franciszka Nietrzebki i Zofii Furmanik (mająca ze mną
wspólnych przodków z obu rodzin).
Dziecko – Władysław ur. w 1876
roku, syn Antoniego i Katarzyny Żukowskich. Przeżył, gdyż w 1910 wziął ślub w
par. Szymanów.
W XIX wieku wiele wypadków
wynikało również ze skutków klęsk żywiołowych. W 1888 roku 26 lipca w wyniku
szalejącej burzy zginęła młoda wyrobnica z dwójką dzieci. Niejaka Rozalia
Pociek wynajmowała od pewnej wdowy mieszkanie w Starych Kozłowicach. Mieszkała
tam z mężem Pawłem, córką Eleonorą i synem Stanisławem. W trakcie burzy
przebywała w domu wraz z dziećmi. Uderzenie pioruna było tak nieszczęśliwe, że
zabiło całą trójkę na miejscu. Do ugaszenia pożaru przyjechała straż ogniowa z
Żyrardowa. Po wyniesieniu ofiar z płonącej chaty, kobietę próbowano zagrzebać w
ziemi, gdyż wtedy sądzono, że to jedyny sposób na jej uratowanie. Oczywiście
kobieta zmarła. Ten sam los spotkał jej dzieci, które próbowano przewieźć do
pobliskiego ambulatorium. Wierzenia w przesądy były wtedy bardzo silne, gdyż
nikt poza strażakami nie ruszył do pomocy. Uważano, że gaszenie pożaru od
pioruna jest grzechem. Jedyne co zrobili sąsiedzi to otoczyli płonący budynek
obrazami świętych, które rzekomo miały pomóc ugasić ogień. Na szczęście udało
się to strażakom i spalił się tylko dach chałupy. Niestety fortuna ani żadna
opatrzność nie dopisała poszkodowanym. O losie męża Rozalii nie było w artykule
żadnej wzmianki.
Podobny przypadek miał też
miejsce 5 lat wcześniej w Wiskitkach. Wtedy piorun wpadł kominem do chaty i
również zabił na miejscu gospodarza oraz dwójkę jego dzieci.
Sporo wypadków z udziałem dzieci działo się pod nieobecność rodziców. Tak na przykład w 1891 roku we wsi Teklinów (obecnie część Żyrardowa) młody 8-9 letni Henryk Frejlich został sam w domu. Tam znalazł rewolwer rodziców i zaczął się nim bawić. Nagle doszło do wystrzału, w wyniku którego kula trafiła chłopaka w głowę. Śmierć poniósł na miejscu.
Podobny przypadek miał miejsce w
1928 roku. Dwóch nastolatków z Wiskitek, 17 letni Kazimierz Olendzki i 15 letni
Kazimierz Kwiatkowski, wybrało się na
pobliskie łąki. Wzięli ze sobą stary przerobiony rosyjski karabin. W wyniku
zabawy nastąpił wystrzał raniąc śmiertelnie w głowę Kwiatkowskiego. Policja
aresztowała starszego z chłopaków. Niestety nie podano informacji co się z nim potem stało.
Inne zdarzenie odnotowano w 1902 roku w Kurierze Warszawskim nr 80. W Wiskitkach mieszkał 5 letni Władysław Kowalczyk, syn Rozalii Kowalczyk. Urodził się w Żyrardowie w 1897 roku. Przebywał jednak w Wiskitkach pod opieką swojej babci. Pewnego dnia babcia pozostawiła go bez opieki w domu i poszła na targ. Mały chłopiec podszedł do płonącego pieca i niefortunnie zapalił sobie ubranie. Doznał ogromnych poparzeń. Niestety po mimo lekarskiej pomocy zmarł po kilku godzinach.
Nieszczęśliwe wypadki również zdarzały się dziewczętom. W 1882 roku w rzece płynącej w pobliżu Żyrardowa (prawdopodobnie chodziło o Pisię-Gągolinę) kąpały się dwie robotnice. Były to 18 letnia Salomea Malinowska i 22 letnia Antonina Szadkowska. W pewnym momencie młodsza z nich natrafiła na głębsze miejsce i zaczęła się topić. Pomocy próbowała udzielić jej koleżanka. Niestety z racji, że obie nie potrafiły pływać to wspólnie utonęły. Ich ciała znaleziono dopiero kilka godzin po wypadku.
Mniej drastyczny przypadek opisano w Kurierze Porannym z 1893 roku. Dnia 18 września około godziny 14:00 przez Żyrardów przejeżdżał oddział dragonów 42 pułku Mitakowskiego. Dowodził nimi kornet Biriukow. Wśród tłumu, który się zebrał na ulicy celem zobaczenia żołnierzy, była garstka lokalnych dzieciaków. Ci zaczęli nagle obrzucać przejeżdżających kamieniami. W trakcie tego zajścia złapano 10 letniego Pawła Bedełka, jednak za namową Biriukowa zwolniono go z aresztu. Na miejsce zdarzenia przybył naczelnik straży ziemskiej powiatu Błońskiego podpułkownik Ganecki, który w wyniku przeprowadzonego śledztwa dotarł do pozostałych chłopaków. Byli to 12 letni Karol Miller, 14 letni Franciszek Janiszowski, 12 letni Antoni Janiszewski oraz 11 letni Feliks Jankowski. Wymienieni chłopcy zostali poddani karze chłosty w ilości od 10 do 15 rózg w stosunku do ich wieku. Karę wymierzyli im rodzice.
Ostatni wypadek jaki przedstawię miał miejsce w 1932 roku (gazeta Wieczór Warszawski nr 312). W Żyrardowie na ulicy Wolskiej 17 mieszkała Zofia Sacharzyńska z córką oraz współlokatorką Alfredą Gąsowską. Pewnego dnia Sacharzyńska wychodząc do pracy pozostawiła swoją 8 miesięczną córkę pod opieką Gąsowskiej. Kiedy wróciła stwierdziła, że dziecko ma spuchnięte rączki i nóżki. Szybko udała się szukać pomocy medycznej. Lekarz badający dziecko stwierdził, że kończyny są połamane. Matka zawiadomiła niezwłocznie policję, która w ramach dochodzenia aresztowała jej współlokatorkę, Alfredę Gąsowską. Ta przyznała się do winy twierdząc, że w ten sposób chciała się pozbyć współlokatorów. Za swoją zbrodnię została skazana i osadzona w więzieniu.
Źródła:
https://crispa.uw.edu.pl/object/files/158530/display/PDF?pageNumber=2
https://crispa.uw.edu.pl/object/files/134805/display/PDF?pageNumber=3
https://crispa.uw.edu.pl/object/files/660521/display/PDF?pageNumber=4
https://crispa.uw.edu.pl/object/files/660521/display/PDF?pageNumber=4
https://crispa.uw.edu.pl/object/files/162965/display/PDF?pageNumber=5
https://crispa.uw.edu.pl/object/files/685484/display/JPEG?pageNumber=2
https://crispa.uw.edu.pl/object/files/365979/display/PDF?pageNumber=5
https://crispa.uw.edu.pl/object/files/136866/display/PDF?pageNumber=3
https://crispa.uw.edu.pl/object/files/262641/display/PDF?pageNumber=5
https://crispa.uw.edu.pl/object/files/133042/display/PDF?pageNumber=3
https://crispa.uw.edu.pl/object/files/103480/display/PDF?pageNumber=1
https://crispa.uw.edu.pl/object/files/207760/display/PDF?pageNumber=1
https://metryki.genealodzy.pl/index.php?op=pg&ar=2&zs=0061d&se=&sy=1888&kt=3&plik=349-356.jpg&x=481&y=1998&zoom=1.5 -
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz